Poszedłem do pokoju Belli w którym była razem z Ali.
- Można ? – zapukałem cicho.
- Wejdź.. – odpowiedziała drżącym głosem Blondynka.
- Może ja pójdę? – powiedziała Alice. – Idę się rozliczyć z
Loganem. – uśmiechnęła się i wyszła.
- Kendall.. – szepnęła. – Nigdy bym nie zdradziła Jamesa,
ale On tego nie rozumie. – mówiła.
- On już taki jest, musimy to zaakceptować. Niestety nie
mogę nic na to poradzić. Ale spróbuję z Nim pogadać.
- Nie, nie mów mu że rozmawialiśmy jeszcze posądzi Nas o to
że my się spotykamy. – westchnęła.
- Dobra. Idę się położę, bo jest późno. – wstałem i
podszedłem do drzwi.
- Kendall. – odezwała się Bell podchodząc do mnie. –
Dziękuję za tą rozmowę. Jesteś wspaniałym Przyjacielem.
- Nie ma sprawy. – nacisnąłem klamkę i wyszedłem.
Poszedłem do swojego pokoju, położyłem się i zasnąłem..
Jeziorko w lesie..
Uwielbiam ten stan, uwielbiam to miejsce. Cała ekipa znowu razem. Nie wiem, co
by było gdyby nie było teraz Big Time Rush. Kariera solo? Hum.. To może być dobry pomysł..
- Schmidt ! – krzyknął
Carlos. – Ruszaj tyłek i chodź! Nie możesz cały czas leżeć na kocu. Woda jest
świetna.
- Jasne. – mruknąłem i
poszedłem do kumpli. – Potknąłem się i przewróciłem, zanurzyłem się lekko w
wodzie.
- Łapcie go! –
usłyszałem krzyk Jamesa. – Stary! Żyjesz?
Chłopaki wyciągnęli
mnie na koc.
- Nie. Gdzie Bella ? –
zapytałem.
- Jaka Bella? –
spoważniał. – O kim Ty mówisz?
- Isabella Pena! Siostra Carlita.
- Nigdy o Niej nie
mów! – usłyszałem głos Losa. – Nigdy! Zrozumiałeś! Carlos zrobił groźną minę.
- O co Ci chodzi? –
zapytałem.
- To już nie
pamiętasz?! – Los wziął ręcznik i wytarł twarz.
- Czego nie pamiętam?
– zastanawiałem się.
- Bella nie żyje.. –
powiedziała Ali. – Już nie pamiętasz? – z pod jej powiek spłynęła łza.
- Jak to nie żyje?! –
usiadłem z wrażenia.
- Chyba mocno się
uderzyłeś w głowę.. powiedział Loggie.
- Jak to nie żyje? –
zamarłem.. – Przecież to dziewczyna Jamesa.
- Zrozum to! –
podniósł głos Carlos. – Gdy James podejrzewał ją o zdradę to Ona następnego
dnia, jechała do studia i miała wypadek.. – Carlosowi zaszkliły się oczy. –
Powiedzieliście że jesteście razem..
- Jak to? –
wypytywałem dalej.
- Wysiadała z
samochodu, ktoś ją potrącił i zginęła na miejscu. Byłeś tam ze mną. – mówił
Los. – Zmarła na moich rękach, zanim udało się przyjechać karetce. Ktoś ją
potrącił, odleciała na 2 metry przed Siebie. Wpadła na znak, który przebił jej
się przez udo, krwawiła potwornie.. Zanim przyjechała karetka. Lecz później
okazała się, że jeszcze jakiś odłamek wbił jej się w szyję. I wykrwawiła się na
miejscu.. Lekarze powiedzieli że i tak nie miała szans na przeżycie.
- Jak to? – oczy mi
się zaszkliły. – To moja wina.
- Tak Twoja! –
krzyknął James i podbiegł do mnie po czym dostałem w twarz i upadłem.. Logan
pomógł mi wstać, a Los trzymał Jamesa.
- Uspokójcie się! –
krzyknęła Alice. – To niczyja wina.
- Ale.. – James
spojrzał na Nas i odszedł.
- Przepraszam James! –
krzyczałem najgłośniej jak potrafiłem. Lecz On nie słuchał, odszedł dalej
przyłożył pistolet do skroni..
- Nie rób tego! –
krzyknęliśmy.
- Przepraszam! –
strzelił Sobie w skroń, i spadł z urwiska.
- James! – krzyknąłem.
- Kendall! Obudź się! – słyszałem głos Jamesa.
- CO?! – zerwałem się z krzykiem.
- Krzyczysz coś cały czas.. – zaśmiał się Maslow. – Wstawaj już
po 11, śniadanie i jedziemy do studia.
- Co? – spojrzałem na zegarek. – Ok. Ty żyjesz! – uścisnąłem
kumpla.
- No a czemu by miało być inaczej? – zapytał i zaśmiał się.
- Moment. – nałożyłem szybko spodnie, pobiegłem do pokoju
Belli nie było jej tam. Szybko zbiegłem na dół, siedziała przy stole i piła
sok. – Bella! – uścisnąłem Przyjaciółkę. – Nie wiesz jak się cieszę, że żyjesz.
- Co? – spojrzała na mnie jak na wariata. – Dobrze się
czujesz?
- Tak. I nie. Spadam na górę. Zaraz wracam. – pobiegłem na
górę. Przeprosiłem Jamesa i poszedłem do łazienki.
Oczami Belli.
- Co to było? –
zaśmiałam się.
- Kendall.. Chyba się źle czuje.. – zaśmiała się Alice.
- No tak. – odparłam i chwyciłam kanapkę.
W tym samym czasie do domu zadzwonił dzwonek.
- Otworzę! – krzyknął Logan.
- Cześć! – usłyszałam znajomy głos. – Jest Isabella ? –
zapytał.
- Proszę.. – Logan wpuścił gościa.
- Oj. Chyba przeszkodziłem. – do kuchni wszedł Pablo. –
Cześć Bell. Cmoknął mnie w policzek. – Może przeszkadzam? – zapytał.
- Nie.. – odparłam patrząc na Niego z uśmiechem. – Dobrze że
jesteś. Pomożesz mi.
- W czym? Podrapał się po głowie.
Z góry szedł James.
- Z Nim. – wskazałam na chłopaka.
- ouu.. Ciasteczko. – uśmiechnął się.
- Ja? – James spojrzał na mnie i Pablo całkowicie
zdezorientowany. – Co jeszcze ode mnie chcesz? – zapytał z wielką obrazą.
- Posłuchaj Nas uważnie proszę. – spojrzałam mu głęboko w
oczy. - Daj mi wszystko wytłumaczyć, i wtedy możesz robić co Ci się podoba.
- Jasne. – kiwnął głową.
- Ja już wiesz, spotkałam się wczoraj z tym chłopakiem. –
wskazałam na Pablo, a On się uśmiechnął. – To jest Pablo asystent Artura. Nie
mnie z Nim nie łączy.. – mówiłam.
- Jasne.. – wzruszył ramionami.
- Pozwól że Pablo Ci wszystko wytłumaczy.
- Niech Ci będzie. – odpowiedział tak na ‘ odpierdol się ‘ .
- Jestem Pablo Morris. – wyciągnął dłoń do Jamesa. Nie mnie
nie łączy z Bell. Bo jestem Gejem. – odpowiedział.
- Gejem, Gejem.. Co że gejem! – podniósł głos i odwrócił się
na pięcie. – Stop! Ale jak to Gejem?! -
Wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Tak i dziewczyny mnie nie interesują. Przepraszam jak coś
się stało.. Moja wina. – wytłumaczył.
- Oj.. – James spojrzał na mnie.
- Bell. Kochana. Musimy lecieć… Papatki ! – wzięłam z blatu
torbę, telefon i jabłko po czym wyszliśmy..
- Bell.. ! – krzyknął James. – Przepraszam.
Wsiedliśmy do limuzyny z
Pablo i odjechaliśmy, jakoś nie lubiłam pokazywać się w takich autach..
Przerażało mnie to.
- Twój chłopak też gra w zespole? – zapytał Pablo.
- Tak. Big Time Rush. Kojarzysz? – zapytałam spoglądając w
szybę.
- Oczywiście. – pstryknął palcami. – Jestem Rusherem. –
uśmiechnął się. – Tak to się mówi tak?
- Jasne.
Dojechaliśmy do studia, miałam tremę tak jak poprzedniego
dnia. Lecz Pablo mnie szybko uspokoił. Weszliśmy do studia. Artur rozmawiał
przez telefon, i coś zapisywał na kartce.
- Oczywiście! – krzyknął z uśmiechem do słuchawki. Moment,
przejrzę kalendarz.. Tak może być o 11. – wskazał na Pablo a On szybko do Niego
podszedł. – Dobra, dobra. Jesteśmy umówienie. Cześć! – rozłączył się i
powiedział coś Pablo na ucho.
- Niemożliwe ! – krzyknął i podskoczył.
- Coś się stało? – zapytałam cicho, podnosząc się z kanapy.
- Coś? – zaśmiał się nerwowo Artur. – Stało się dużo! Jako
moja gwiazda, z którą pracuję nigdy czegoś takiego nie było. – zaśmiał się.
- Ale czego? Dowiem się.. – nerwowo splotłam palce.
- Więc.. – zaczął nie pewnie. – Masz występ w telewizji,
Twój pierwszy teledysk już obejrzało pół miliona widzów! – uścisnął mi dłoń.
- CO? – usiadłam ze zdziwienia. – Jaki teledysk?
- Śpiewałaś wczoraj, a ja to nagrałem i taki mało znaczny
ale jednak wielki teledysk powstał przez przypadek.
- Nie wierzę.. – usiadłam ze zdziwienia. – Szok.
- Żaden szok! Genialne ! – zaśmiał się Pablo.
- Jutro o 11 wystąpisz w Star Show ! – pokazał krótką
reklamę na laptopie.
- Nie wierzę, nie wierzę. – powtarzałam.
- Dobra. Bierzemy się do pracy, mamy dzisiaj zmontować kilka
piosenek, i skończymy późno, ale już nie długo, będzie można kręcić teledyski.
Praca jest ciężka, ale w takim tempie płytę wydam szybciej
niż myślę..
Kilka godzin później.
- Padam.. – westchnęłam do Pablo.
- No tak, jest już dosyć późno.. – powiedział spoglądając na
zegarek.
- Dzisiaj kończymy, jutro przyjdziesz na 10 skręcimy
teledysk więc możemy skończyć później. A w piątek masz wywiad więc też Cię
przygotujemy. A dzisiaj to koniec. Dobranoc.
- Dobranoc. – odpowiedziałam wychodząc.
Zadzwonię po Jamesa, może po mnie przyjedzie.. Która to
godzina? Jejku.. Już 22 ! Szok.
Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer Jamesa i czekałam aż odbierze..
- słucham. – odpowiedział głos w słuchawce.
- Carlos? – zapytałam ze zdziwieniem. – A gdzie James? –
zapytałam.
- Zasnął, czekając na Ciebie. – Coś chciałaś? – zapytał.
- Możesz mnie odebrać ze studia? – zapytałam. – Boję się
wracać sama.
- Ok. Zaraz będę. Nie ruszaj się nigdzie. – zaśmiał się i odłożył
słuchawkę..
Kwadrans później.
- Cześć ! – z samochodu wyskoczył Los. – Masz bluzę, bo
widzę że Ci zimno. – rzucił mi kawałek materiału.
- Nie dzięki, dam Sobie radę. – powiedziałam udając że to
mnie nie rusza.
- Jak chcesz. Ale potem nie mów że jesteś chora. – pogroził
mi palcem. Droga wieczorem wydaje się krótsza, może dlatego że były korki? –
zapytał otwierając mi drzwi.
- Dziękuje. – odpowiedziałam i zapięłam pas. – Po południu
korki są makabryczne, a teraz może mniej ludzi i dlatego tak szybko jesteś.
- Mogę Cię o coś zapytać. – zapytał Carlos skręcając w naszą
uliczkę.
- Jasne. Co jest? – odparłam.
- Dlaczego nie lubisz Jade? - zapytał spoglądając na mnie. –
I czego pokazałaś ten filmik? – drążył dalej temat..
-
Carlos. – spojrzałam na brata. Zasługujesz na kogoś lepszego, nie na Jade. Ona
do Ciebie nie pasuję. – tłumaczyłam mu jak dziecku. – Znajdziesz jeszcze kogoś,
i będziesz szczęśliwy. Obiecuję.
Oczami Carlosa.
Jade nie jest dla mnie.. Pff. Też mi coś. A może.. ? Nie sam
już nie wiem.
- Carlos! – krzyknęła Bell. – Słyszysz?! – powtórzyła
ponownie.
- Co? – odparłem.
- Jesteśmy już pod domem od.. 30 minut! – podniosłą głos. –
A Ty nawet nie wysiadasz. Dobrze się czujesz? – zapytała.
- Tak. Dobrze. Przepraszam, ale się zamyśliłem. – wysiadłem
z auta i udaliśmy się do domu.
Jamesa już nie było, pewnie poszedł się położyć do pokoju. A
ja postanowiłem jeszcze pogadać z Bell.
- Możemy pogadać? –
zapytałem wchodząc do kuchni.
- Jasne. – uśmiechnęła się. – Soku? – zapytała podając mi
szklankę.
- Ok. Ech.. – westchnąłem głośno.
- Mów Co Ci leży na sercu.. – poczułem palce Bell w moich
żebrach.
- Jade i ja.. My się chyba wypaliliśmy. – westchnąłem i
uroniłem łzę. – Nie wiem dlaczego, ale Ona jest jakaś obojętna wobec mnie.
- Carlos.. – Bell mnie przytuliła. – Może już najwyższy czas
się rozstać? – Siostra spojrzała na mnie.
- Nie wiem.. – westchnąłem. – Idę się położyć, Dobranoc.
Kocham Cię Mała. – cmoknąłem siostrę w czoło i poszedłem do pokoju. Jade już
spała, więc cicho położyłem się obok Niej.
Następnego dnia.
Obudziłem się dosyć wcześnie. Jade jeszcze spała,
postanowiłem wziąć prysznic, zajęło mi to kilka minut.. Szybko wskoczyłem w
jakieś ciuchy i wróciłem do pokoju. Zauważyłem że Jade chowa coś do szuflady..
- Co to jest? – złapałem ją z tyłu za biodra.
- Carlos! – krzyknęła i od razu podniosła się z łóżka. – Nie
strasz mnie tak. – odparła i zaczęła mnie całować…
- Już myślałem że między Nami coś się psuje. – szepnąłem.
- Nie. Skądże. – uśmiechnęła się i poszła do łazienki.
Chciałem sprawdzić co tam jest, lecz zamknęła szufladę na kluczyk.
Chwilę później dostała SMS-a z ciekawości zajrzałem..
‘ Mam nadzieję że
wszystko załatwisz! I gwiazdeczki dostaną za swoje. Tylko nic nie spieprz!
Dzięki za kasę.. ‘
Co do jasnej cholery to jest? Nie wiedziałem co mam o tym
myśleć.. Poczekamy, zobaczymy..
- Jestem gotowa.. – powiedziała wychodząc z łazienki.
- Ok. – usiadłem na łóżku. – Możemy porozmawiać? –
zapytałem.
- Jasne. – Jade usiadła mi na kolanach.. – Co jest?
- Od jakiegoś czasu, dziwnie się zachowujesz. I jeszcze ten
SMS.. – wskazałem na telefon.
- Czytasz moje SMS-y ? – krzyknęła i szybko wstała.
- Nie.. Ale co to w ogóle jest? – podniosłem głos. –
Jesteśmy razem, i nie powinno być w tym związku tajemnic!
- Nie mam tajemnic ! – powiedziała. – Muszę wyjść.. wyszła i
trzasnęła drzwiami, lecz po chwili wróciła. – Ten proszek, to dla Babci! Jest
chora. I muszę to trzymać w ciemnym miejscu! – krzyknęła. – Nie wiedziałam, że
mi nie ufasz! Wrócę późno.. – wyszła i trzasnęła drzwiami.
- Może byłem zbyt ostry? – zastanawiałem się. – Ale skąd
mogłem wiedzieć, że to dla jej Babci.. Idiota! – krzyknąłem sam na Siebie.
- Cześć.. – do pokoju weszła Bell. – Zejdziesz na śniadanie?
- Jasne.. Już idę. – wstałem i poszedłem za siostrą.
- Coś Cię gryzie? – zapytała mnie Blondynka łapiąc mnie za
ramię.
- Nie. Zdaje Ci się. – powiedział oschle.
Kilka minut później.
- Przepraszam ale muszę już iść. – mówiła Bell biorąc łyk
herbaty. – Śpieszę się. Dzisiaj mam zdjęcia do teledysku, jestem mega
szczęśliwa. – podskoczyła i zaczęła wlewać kawę do termosu.
- Czego się spokojnie nie napijesz kawy? – powiedział Kend.
- Jak nie zjem rano śniadania, i wypiję kawę to się źle
czuję.. – mówiła. – Sorry, muszę spadać. Kocham Was. – powiedziała i wybiegła..
Oczami Jade.
Grr.. Co za debil ! Pożałujesz tego Pena.. Oj pożałujesz.
- Cześć ! – krzyknęła z oddali Kate. – Coś się stało? –
podeszła do mnie i się przywitałyśmy.
- Cześć, cześć. Pena zauważył że chowałam dzisiaj do
szuflady dragi.. – powiedziałam odpalają papieros. – Wkurza mnie..
- Ej. Co mu powiedziałaś? – zapytała zaciągając się dymem.
- Że to leki dla Babci, łyknął to.. – zaśmiałam się.
- Ale Twoja Babcia nie żyje. – odparła i uśmiechnęła się.
- Wiem, ale On z miłości zrobi wszystko.. – zaśmiałyśmy się.
Postanowiłyśmy obmyślić zemstę, lecz do tego będzie
potrzebny Black. Udałyśmy się do jego baru..
- Cześć Piękne ! – przywitał się z Nami i powiedziałyśmy o
co chodzi.
- hum. – wziął łyk whisky. – To może być trudne, ale
zobaczymy co da się zrobić.
- Ej.. – wstałam i podeszłam do Niego. – Nie po to się
ślinie do tego gnojka, wyciągam kasę i w ogóle na to abyś mi odmawiał.
- Ok. Postaram się. Coś zrobić. – powiedział. – Ale kto Ci
to zrobi?
- No jak to kto? – spojrzałam na Kate. – Ona! – kiwnęłam
palcem.
- Ja? – spojrzała lekko wystraszona. – Ja nie chcę..
- Musisz, i tak wszystko pójdzie na tą małą ździrę! –
zaśmiałam się i udaliśmy się na zaplecze.
Kilka minut później.
- Kurwa! – krzyknęłam. Miałaś mi rozwalić wargę a nie
zabijać komary! – powiedziałam a Black się tylko zaśmiał. – Coś w tym
śmiesznego? – spiorunowałam go wzrokiem.
- Nie.. Przepraszam. – spuścił głowę.
- Dobra. Spróbuję jeszcze raz.
Kwadrans później.
- Pięknie. – spojrzałam w lustro, dobrze to wyglądało więc
mogłam być zadowolona. – Teraz Ona będzie miała przechlapane, później ściemnię
jakąś bajeczkę, że to nie Ona.. – gestykulowałam rękami i mówiłam dalej. – A
następnie z Nim zerwę! I podłoże mu dragi! – zaśmiałam się.
- No, no.. – podszedł do mnie Black. – Skarbie świetnie to
wymyśliłaś, podziwiam Cię.
- No wiem.
Zważając na to że Bella dzisiaj będzie później, musiałam
wrócić do domu nieco wcześniej przed Nią.. Więc powoli się zbierałyśmy,
udawałam że kuleję aby Carlos naprawdę we wszystko uwierzył..
Matko, jaki sen... Aż dziwne, że nie usłyszał: "Krzyczałeś jak mała dziewczynka. Strasznie wysoko." Nie wiem, czy mam to wsiąść na poważnie, czy odebrać to jako chwilową histerię. Ale mam złe przeczucia. Taki sen nie wróży za dobrze. Notka świetna! Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń*-* super! *-*
OdpowiedzUsuńSuper. Nie wierze, że Carlos jest aż tak naiwny!? Czekam xo
OdpowiedzUsuńJakoś po tym śnie Kemdalla mam przeczucie że może chociaż w kawałku się spełnić ;__; Oby nie bo bym zwariowała, a co do rozdziału to wow! Mega! Super się czyta takie rozdziały :) Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńOesu ile sie dzieje. Ten koszmar Kendalla byl straszny, a Pablo jest Rusher :d dobrze ze James przejrzal na oczy. Cudowny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńTen sen Kendalla był straszny. Fajnie ,że James się dowiedział ,że Pablo jest gejem. Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńSen Kendalla straszny
OdpowiedzUsuńCarlos, jak można być tak naiwnym??
Pablo już cię uwielbiam *.*
Rozdział świetny, czekam na nexta
Znalazłam się tutaj przypadkowo i wcale nie żałuje bo blog jest świetny, a co do samego rozdziału to jest Mega ! *-* Kiedy czytałam ten sen Kendalla szczerze troche się przstraszyłam go :O Czekam na nn :* Zapraszam do siebie :) http://feelthelove3.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział !
OdpowiedzUsuńTen sen Kendalla ;o
Uwielbiam twój blog :)